..

Schwytany skowyt rękojeści

Kamerton ostrza topora
Zrodził banitę oddechu
W kajdanach śmierci
Rozgniata członki swe
Topazem i korundem na miazgę
Dławi swym samokalectwem
Jej trzewiami miażdżony
Po piątym żebrze umknie
Już poza świadomością
Włócznią przeznaczenia
Zamknięty ucieczki otwór
W pozaumieralny niebyt
Wibracji boskiej głoski